Nepal w praktyce

Bez względu na to, czy Nepal stanowi dla nas jedynie przystanek w dalszej podróży, czy też celowo wracamy po raz kolejny do tego pięknego kraju – na pewno trzeba jakoś się tam dostać. 95% przybywających do Nepalu przylatuje tu samolotem. Kolej w tym kraju nie istnieje, jednak można pociągiem dojechać w Indiach do Gorakhpur (w stanie Uttar Pradesh), ale dalej już tylko pozostają autobusy. Droga lądowa jest sensowna tylko wtedy, gdy pobyt w Nepalu chcemy połączyć z podróżą po Indiach i np. zacząć zwiedzanie Nepalu od Lumbini, które jest położone bardzo blisko granicy z Indiami. W praktyce jednak mało kto to robi, a loty np. z Delhi do Kathmandu wcale nie są takie drogie.

Wizę nepalską bez problemu załatwimy sobie na lotnisku – jej cena zależy od zadeklarowanego czasu pobytu. Można mieć swoje zdjęcia i pomęczyć się z ręcznym wypełnianiem długiego formularza, ale alternatywą są tzw “automaty wizowe”. Bardzo ułatwiają życie – maszyna sama zrobi nam zdjęcie, zeskanuje paszport itp. Trzeba wpisać tylko kilka podstawowych danych, na końcu dostaniemy wydruk, który wraz z odpowiednią opłatą oddamy urzędnikowi w okienku i po 20 sekundach będziemy się już cieszyli nepalską wizą w paszporcie.

Jeśli chodzi o wskazówki ułatwiające praktyczny pobyt w Nepalu, to większość z nich pokrywa się z tymi, które dotyczą Indii. Pialiśmy o tym TUTAJ

Jednak ponieważ nie każdy był na stronie opisującej naszą wcześniejszą wyprawę do Indii, dlatego parę zdań napiszemy również w tym miejscu.

Pobyt i podróżowanie po Nepalu w pigułce

  • Zaraz po lądowaniu warto wymienić 10 – 20 dolarów  lub euro na lotnisku, wprawdzie po słabym kursie, ale warto mieć rupie na taksówkę do hotelu lub innego miejsca noclegowego. Najlepiej jest mieć kilkaset rupii nepalskich od razu przy sobie. Dla dobra naszych portfeli, na lotnisku korzystajmy wyłącznie z “prepaid taxi” – działa to tak samo jak w Indiach. Płacimy z góry w kantorku, dostajemy kwitek. Taksówkarzowi oddajemy go dopiero po dowiezieniu nas do punktu docelowego. Bez tego kwitka nie dostanie swojej należności, a ponieważ jazda i tak jest z góry opłacona, to nie nabije nam żadnych dodatkowych kosztów.
  • Koniecznie trzeba mieć jakiś znany sobie punkt, gdzie chcemy się zatrzymać, można też zrobić wcześniejszą rezerwację. Jak taksówkarz zorientuje się, że nie jesteśmy na nic w 100% zdecydowani z pewnością zasypie nas gradem drogich i “ekskluzywnych” ofert noclegowych lub od razu zawiezie nas w takie miejsce, gdzie dostanie prowizję od hotelu. Można powiedzieć po prostu, żeby nas zawiózł na Thamel i nie wdawać się w zbędne rozmowy.
  • Transport lokalny. Są motoriksze czyli tuk-tuki, riksze rowerowe. Jednak najbardziej popularne są mikrotaksówki, oczywiście trzeba się targować o koszt przejazdu. Na dłuższych dystansach sprawdzają się busy i autobusy, a w terenach bardziej górskich oczywiście jeepy. Stan dróg bywa często bardzo zły, stąd awarie i nieplanowane postoje na trasie to w Nepalu rzecz zupełnie normalna.
  • Wymiana walut. Punktów jest wiele – w hotelach, bankach. Jednak kursy wahają się dosyć znacznie, najlepiej wymieniać przywiezione euro lub dolary stopniowo w trakcie pobytu. Banknoty muszą być w bardzo dobrym stanie, najlepiej nowe lub prawie nowe. 
    Karta przyda się w Kathamndu, Pokharze i to raczej w ograniczonym zakresie. Warto mieć ze sobą, ale raczej tylko “na wszelki wypadek”. Uwaga na dodatkowe prowizje przy wypłatach z bankomatów – w Nepalu jest bardzo trudno znaleźć ATM nie pobierający ekstra opłat.
  • Jedzenie i picie. Chociaż jest tu trochę chłodniej niż w Indiach, jednak o zatrucie pokarmowe jest równie łatwo. Obowiązują zatem te same zasady bezpieczeństwa – rezygnujemy z nawet najlepiej wyglądających surówek, sałatek z surowych owoców itp. Jemy tylko rzeczy dobrze wysmażone lub ugotowane. Owoce – wybieramy tylko takie, które sami sobie kupimy, sparzymy wrzątkiem i obierzemy. Woda do picia lub do mycia zębów – mineralna z oryginalnych butelek lub samodzielnie przegotowana. To naprawdę bardzo ważne, zatrucie pokarmowe w podróży lub po powrocie do domu jest naprawdę niefajne! Bardzo polecamy skosztowania samosów, roti i innych podobnych produktów – najlepiej takich przed chwilką zrobionych – pieczonych lub smażonych w malutkich kantorkach albo przez ulicznych handlarzy. Będą z pewnością smaczne i tanie, a wbrew pozorom raczej bezpieczne. Z innych potraw koniecznie trzeba spróbować momo, dal, pakhorę, papad. Oprócz kuchni nepalskiej zwykle dostępna jest też indyjska, tybetańska, chińska i tajska. Uwaga jednak na bardzo ostre przyprawy, bo nie każdy lubi lub może ich używać. Do picia poza bezpieczną wodą – najlepiej herbata lub kawa. Warto przy zamawianiu wyraźnie zaznaczyć “no milk, no sugar” – jeśli nie lubimy słodkiej zupy. Soki tylko w kapslowanych butelkach lub w kartonikach, raczej odradzamy te wyciskane na miejscu… Z innych napojów zawsze pozostaje Mirinda, Fanta, Pepsi i Coca-Cola – tutaj są one znacznie mniej słodkie niż te w Europie.
  • Trekingi i wyjazdy do atrakcji turystycznych. Jest wiele biur i pośredników organizujących takie potrzeby, można wybrać się np. na Sarangkot koło Annapurny i polatać sobie na wypożyczonym  paraglajcie. Każdy zainteresowany z pewnością znajdzie coś dla siebie, w miarę możliwości warto korzystać ze sprawdzonych i poleconych biur. Warto pamiętać, że wiele trekingów może być zorganizowanych wyłącznie przez takie biuro, bez pomocy którego po prostu nie jest możliwe załatwienie odpowiednich rządowych zezwoleń na wstęp np. do himalajskich parków narodowych.
  • Łączność wewnętrzna i z resztą świata. Czyli telefony i internet – rozmowy lokalne są bardzo tanie. Będąc na miejscu warto rozważyć kupienie sobie lokalnych kart pre-paid, aby mieć ze sobą kontakt w razie zgubienia się.
    Uwaga – do kupna karty SIM koniecznie trzeba wypełnić rozbudowany papierowy formularz oraz dołączyć zdjęcie formatu paszportowego. Bez tego nic nie załatwimy.
    W wielu miejscach, są dostępne kafejki internetowe lub sieci wi-fi, jak ktoś potrzebuje. Internet komórkowy działa również, ale podobnie jak w Indiach jest niezbyt szybki.
  • Fotografowanie. Można prawie wszędzie, nawet we wnętrzach muzeów i świątyń (oczywiście bez używania lampy błyskowej). Jak gdzieś jednak nie można, jest to wyraźnie zaznaczone.